W ramach cyklu „Historia mojego gospodarstwa” gościmy u braci Edwarda i Zbigniewa Greczynów prowadzących wspólnie gospodarstwo we wsi Długie w gminie Szprotawa, woj. lubuskie.

 

→Mówi się, że praca rolnika to jeden z najtrudniejszych fachów. Jak to się stało, że zostali Panowie gospodarzami?
Edward: Nasi rodzice prowadzili gospodarstwo o powierzchni 16 ha, na których uprawiali jęczmień, pszenicę, pszenżyto, rzepak, buraki cukrowe oraz mieszanki zbożowe z przeznaczeniem na paszę. Mieliśmy także 8–10 krów mlecznych oraz 12 macior. Praca w gospodarstwie i pomoc rodzicom były ważnym elementem naszego życia. Jako mali chłopcy mieliśmy wiele obowiązków, takich jak wypasanie krów czy plewienie buraków cukrowych. Obaj ukończyliśmy technikum rolnicze i oczywiste było, że w przyszłości przejmiemy gospodarstwo.
Zbigniew: Powtórzę za Pawlakiem z „Nie ma mocnych”: „Jakby ja się uczył, to i biskupem mógłby zostać. Ale ja ziemię ukochał i obowiązek od ojców miał ją przejąć!”. Tak też się stało – w 1987 r. wspólnie z bratem objęliśmy gospodarstwo wraz z inwentarzem. Od tamtej pory systematycznie powiększaliśmy areał, ponieważ ziemia to najlepszy kapitał. Zrezygnowaliśmy z produkcji zwierzęcej i wybudowaliśmy halę do przechowywania sprzętu oraz magazynowania zbóż. Obecnie gospodarujemy na ponad 300 ha własnych i dzierżawionych. Za takim wzrostem powierzchni uprawy musiały pójść inwestycje w sprzęt.
E: Kiedy ogłoszono pierwszy nabór wniosków w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007–2013, skorzystaliśmy z niego jako pierwsi w województwie. Inwestycje
w sprzęt nie zaczęły się jednak wraz z wprowadzeniem dopłat unijnych – można powiedzieć, iż je przyspieszyły, ale my zawsze stawialiśmy na modernizację parku maszynowego, oczywiście w miarę możliwości. Już nasi rodzice optowali za zakupem nowych maszyn, niektóre z nich stoją jeszcze w gospodarstwie.
Z: Pierwszą nową maszyną, która została zakupiona w 1982 r. jeszcze przez rodziców do naszego gospodarstwa, był kombajn zbożowy Bizon. W tamtych czasach nie przywożono maszyn pod drzwi. Gdy ktoś otrzymał przydział, wtedy zaczynała się ciekawa przygoda związana z wyprawą do Płocka. Okazało się, że nie tylko my mieliśmy jechać, bo jeszcze sąsiad się wybierał i połączyliśmy siły. Z tym wyjazdem wiąże się pewna ciekawa anegdota. Kiedy czekaliśmy już w fabryce uzbrojeni w akumulatory (te, które dostawaliśmy do kombajnu, były niezalane i oczywiście nienaładowane), okazało się, iż kombajn sąsiada jest gotowy, natomiast z naszym jest jakiś problem i nie ma w ogóle takiej maszyny w Płocku. Wtedy zaczęły się nerwy, telefony itd. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy w końcu wydano nam kombajn, na którym farba była jeszcze mokra! I tu kolejna niespodzianka – mieliśmy odebrać maszynę bez kabiny, czyli, żartobliwie mówiąc, cabrio, a czekała na nas piękna kabina. Szkoda mi było tylko sąsiada, bowiem w drodze powrotnej złapała nas okropna burza.
E: W tamtych czasach do gospodarstwa kupiony został jeszcze w 1988 r. nowy Ursus C360 3P i Zetor 7211. I tu kolejna ciekawostka. Cały czas to pamiętam, ponieważ nastąpiło to w dniu, w którym poszedłem do wojska, czyli dokładnie 16 grudnia 1987 r. Chyba każdy mężczyzna pamięta datę wstąpienia do wojska i zakończenia służby. Minęło już ponad 30 lat, a my wciąż mamy te maszyny. Każda maszyna to jakaś niesamowita opowieść. Ciekawe, czy te nowsze sprzęty, które zostały kupione po wejściu Polski do UE, też będą zapamiętane przez wiele lat i następcy będą mogli opowiadać takie anegdoty…
E: Jakby się zastanowić, to praktycznie przy każdej maszynie jakaś interesująca historia by się znalazła. W 2009 r. szukaliśmy dużego ciągnika do naszego gospodarstwa i wybór padł na CASE CVX 195. Umowę podpisywaliśmy w bardzo miłej atmosferze na targach w Bednarach. Maszyna została zakupiona w zestawie z broną talerzową Lemken Rubin w firmie Osadkowski-Cebulski. Sprzedawał nam ją obecny zastępca dyrektora działu maszyn Łukasz Kuboń.
Z: Ja nigdy nie zapomnę dnia, w którym kupiliśmy zestaw uprawowo-siewny Terrasem produkowany przez Pottingera. Już po pierwszych zasiewach stwierdziliśmy, że przydałoby się coś przymocować, by umożliwić wchodzenie na maszynę z boku przy załadunku. Przemek napomknął nam o składanym podeście bocznym, który jest zamontowany w nieco większym siewniku wyposażonym w podsiew nawozu (nawiasem mówiąc, to był chyba dzień, który przeklinał wiele razy…). Oczywiście natychmiast zapragnęliśmy mieć taki podest w naszej maszynie. Udało się go załatwić, ale nie obyło się bez kilku przeróbek, które wykonane zostały już u nas wraz z chłopakami z Pottingera i z ciągle kręcącym się po terenie Przemkiem. Datę też pamiętam (dodam tylko, że nie miała ona nic wspólnego z wojskiem) – było to w Walentynki 2014 r.
Dużo maszyn kupiliście w naszej firmie?
Z: Zdecydowanie za dużo (śmiech). A tak na poważnie: mamy 2 ciągniki CVX i PUMĘ, wspomniany Terrasem, bronę talerzową Lemken Rubin, kompaktomat Farmet, Pronar Herkules i kilka mniejszych maszyn. Jesteście znani w terenie, ale zawsze znajdujecie czas na spotkanie. Macie duże gospodarstwo, a pracujecie praktycznie tylko we dwóch. Jak to robicie?
E: Od wielu lat mamy wszystkie obowiązki dokładnie podzielone. Brat zajmuje się siewem, opryskami i nawożeniem, natomiast moja rola to uprawa i wszystkie naprawy oraz konserwacja maszyn.
Z: Całkiem inaczej ma się sprawa podczas żniw – wtedy pomagają nam dzieci, oczywiście gdy tylko mogą. Ja praktycznie cały czas jestem w kombajnie, młodzież w transporcie, a Gwarancyjny* odpowiada za przyjęcie i rozlokowanie towaru. Kłopot pojawia się wtedy, kiedy egzaminy na uczelni nie są zdane przez dzieci w pierwszym terminie. Na szczęście takie sytuacje praktycznie się nie zdarzają.
Teraz pytanie do pana Edwarda „Gwarancyjnego”. Jak radzi Pan sobie z częściami zamiennymi, bo oczywiście nie ma na świecie maszyn, które się nie psują, i czasami zdarzają się jakieś awarie.
E: Szczerze mówiąc muszę stwierdzić, że nie mamy problemów z jakimiś większymi awariami. Raczej są to małe usterki, oczywiście dochodzą do tego jeszcze zużywające się elementy robocze. Staramy się wszystko wymieniać na bieżąco i nie czekać do ostatniej chwili. Zawsze twierdzę, że lepiej zapobiegać niż borykać się z następstwami. Staramy się mieć elementy robocze do maszyn w zapasie, a jeśli czegoś brakuje, to wystarczy telefon do Wojtka**  i po problemie.
W terenie krążą plotki, a raczej legendy, o niebywałej dbałości o maszyny – może zdementują panowie
te pogłoski?
E: Legendy to może lekka przesada, ale nie chwaląc się, naprawdę dbamy o to, by wszystkie „trybiki” w naszym gospodarstwie były zawsze dobrze naoliwione i aby ta oliwa była wymieniana na czas, bowiem to podstawa w dzisiejszych czasach. Ja zawsze powtarzam: jak dbasz, tak masz.
Z: Mogę tylko dodać, iż nienawidzę grzechu zaniechania – to najgorszy nawyk, który często można spotkać w dzisiejszych czasach. Każdy widzi, jak w ostatnich latach nie rozpieszcza
nas pogoda. W gospodarstwie liczy się każdy grosz i nie stać nas na dodatkowe koszty związane z niepotrzebnymi naprawami.

W 2015 r. reprezentowaliście województwo lubuskie w XIII Ogólnokrajowym Konkursie Bezpieczne Gospodarstwo Rolne, w którym otrzymaliście wyróżnienie krajowe. Jak to wpłynęło na Wasze działania?
Z: Myślę, że nie miało to żadnego wpływu na to, co się u nas dzieje. Nie przygotowywaliśmy się do konkursu. Przystąpiliśmy do niego z marszu i udało się zająć bardzo wysokie miejsce.
E: Jeszcze to wygramy (śmiech).
Jestem przekonany, że z takim zaangażowaniem to  możecie wygrać jeszcze niejeden konkurs. Kawa wypita, ciastka zjedzone, notatki zrobione, zatem można uciekać, bo na pewno macie coś ciekawszego do roboty.
E: Myślałem, że wywiad się nigdy nie skończy i bałem się, że będziecie chcieli zdjęcia z kołyski (śmiech).
Z: A ja chciałbym powiedzieć, że jeden interes mi nie wyszedł z Waszą firmą – mogłem wam nie oddawać córki***, bo nie ma mi teraz kto szyby w kombajnie rano umyć, reszta jest OK.

* Gwarancyjny – tak często Zbyszek mówi o Edwardzie

** Wojtek Jasinowski – odpowiada za sprzedaż części w regionie Głogów
*** Gwoli wyjaśnienia: Kamila Greczyn jest doradcą agrotechnicznym w naszej firmie i spisuje te opowieści oraz odpowiada za dobranie odpowiednich zdjęć do powyższego artykułu

Facebook